Kliknij tutaj --> 🌛 przywiązywanie pacjenta do łóżka

Przejdź na lewą stronę łóżka, odsuń barierkę, poproś pacjenta o położenie się na plecy. Posadź pacjenta, wyrównaj mu koszulę na plecach. Przechodząc na prawą stronę łóżka, zabierz poduszki z krzesła i ułóż je pod plecami pacjenta, podnieś wezgłowie. Wyrównaj i podłóż kołdrę (najpierw z bliższej, a następnie z drabinka do podciągania się z łóżka. przeznaczona dla osób dotkniętych chorobą uniemożliwiającą chodzenie. polecana dla osób niepełnosprawnych i starszych. stanowi wsparcie w podciąganiu się z łóżka. bardzo dobra do ćwiczeń kończyn górnych, ćwiczy mięśnie i zapobiega ich zanikowi. ułatwia podciąganie się z pozycji Łóżka rehabilitacyjne. W procesie domowej pielęgnacji osoby przewlekle chorej oraz niepełnosprawnej lub podczas rehabilitacji po wypadku bardzo istotna jest wygoda i bezpieczeństwo, nie tylko pacjenta, ale i opiekuna. Dlatego tak ważny jest dopasowany do potrzeb sprzęt, jakim są łóżka rehabilitacyjne domowe czy łóżka inwalidzkie. ustnej, a następnie przewodu pokarmowego przedostająca się do dróg oddechowych [5, 15]. Pacjenci wentylowani należą do grupy chorych poddawanych analgosedacji, u których ze względu na obecność sztucznej drogi oddechowej, zniesione są naturalne mechanizmy obronne. Długotrwałe unieruchomienie w łóżku przyczynia się do zmian w Dostosowujemy wysokość łóżka do wysokości wózka, by przy przenoszeniu biodra pacjenta przesuwały się wzdłuż płynnej linii poziomej. Kończynę górną z niedowładem wkładamy za pasek spodni tak, aby nie przeszkadzała w przesadzaniu. Ustawiamy pacjenta w wózku stroną zdrową do łóżka i blokujemy wózek, zaciskając hamulce z Rencontre Nord Pas De Calais Gratuit. Uregulowanie tych kwestii na gruncie ustawy o ochronie zdrowia psychicznego nie jest ani możliwe, ani merytorycznie uzasadnione - odpowiada wiceminister zdrowia Piotr Bromber na wniosek Rzecznika Praw Obywatelskich RPO pisał do ministra zdrowia ws. regulacji "niestandardowych form opieki" w domach pomocy społecznej, placówkach całodobowej opieki oraz zakładach opiekuńczo-leczniczych Wymieniał zakładanie skarpetek na dłonie mieszkańca w celu uniknięcia dotykania miejsc chorobowo zmienionych czy przywiązywanie za rękę paskiem do łóżka w celu zapobieżenia wypadnięciu lub wyrwaniu przezskórnej endoskopowej gastrostomii Doprecyzowanie w ustawie opisanych elementów pozwoli na wypadnięciu lub wyrwaniu przezskórnej endoskopowej gastrostomii ujednolicenie praktyki w placówkach opiekuńczych - podkreślał Marcin Wiącek RPO wnioskował o regulację "niestandardowych form opieki" Rzecznik Praw Obywatelskich Marcin Wiącek wystąpił do ministra zdrowia Adama Niedzielskiego w sprawie ustawowego uregulowania stosowania "niestandardowych form opieki" w domach pomocy społecznej, placówkach całodobowej opieki oraz zakładach opiekuńczo-leczniczych. Stosowanie tych form opieki zaobserwował działający w BRPO Krajowy Mechanizm Prewencji Tortur, który wizytuje domy pomocy społecznej, placówki całodobowej opieki oraz zakłady opiekuńczo-lecznicze. Były to: zakładanie pasów na ręce czy też skarpetek na dłonie mieszkańca w celu uniknięcia dotykania miejsc chorobowo zmienionych, przywiązywanie mieszkańców za rękę paskiem do łóżka w celu zapobieżenia wypadnięciu lub wyrwaniu przezskórnej endoskopowej gastrostomii (tzw. PEG-a), zabezpieczanie przed upadkiem oraz osunięciem się osób mających trudności z utrzymaniem pozycji siedzącej za pomocą ręczników, prześcieradeł, pasów biodrowych lub rajstop mocowanych do foteli, krzeseł i wózków inwalidzkich, na których siedzą takie osoby. - Świadczy to o systemowym problemie stosowania przez personel placówek metod, które formalnie nie są przymusem bezpośrednim. Choć nie zostały one uregulowane w ustawie z 19 sierpnia 1994 r. o ochronie zdrowia psychicznego, to faktycznie ograniczają wolność osób im poddanych. To stwarza zaś ryzyko nadmiernej i niekontrolowanej ingerencji w wolność jednostki - argumentował RPO. Rzecznik podkreślał, że "brakuje regulacji i wytycznych, które określałyby przesłanki uzasadniające zastosowanie takich niestandardowych form zabezpieczania mieszkańców, procedurę ich stosowania oraz używany do tego sprzęt". Wskazywał, że z powodu braku uregulowań przy "stosowaniu niestandardowych form zabezpieczeń personel wykorzystuje przedmioty codziennego użytku" zamiast specjalistycznego, posiadającego odpowiednie atesty. Poza tym z braku regulacji w działania te zaangażowane nie są osoby dysponujące fachową wiedzą: lekarz, lekarz psychiatra, rehabilitant. - Doprecyzowanie w ustawie opisanych elementów pozwoli na ujednolicenie praktyki w placówkach opiekuńczych i uniknięcie ewentualnych rozbieżności interpretacyjnych dotyczących stosowania prawa, w szczególności oceny, czy dana metoda stanowi przymus bezpośredni - podkreślał Marcin Wiącek. Ministerstwo Zdrowia: nie będzie ustawowych regulacji Jednak Ministerstwo Zdrowia negatywnie odniosło się do propozycji rzecznika. W odpowiedzi wiceministra zdrowia Piotra Brombera czytamy, że "z opisu oddziaływań wobec pacjentów, jakie zostały przedstawione w wystąpieniu można wnioskować, że większość z nich nie jest uwarunkowana względami zdrowia psychicznego, w związku z czym w opinii Ministra Zdrowia uregulowanie tych kwestii na gruncie ustawy z dnia 19 sierpnia 1994 r. o ochronie zdrowia psychicznego nie jest możliwe ani merytorycznie uzasadnione". - Podjęcie jednak ewentualnych działań w tym kierunku, wymaga przeprowadzenia pogłębionej analizy odnośnie poprawy ochrony praw wszystkich grup pacjentów. Po przeprowadzonej analizie możliwe będzie rozważenie, czy odpowiednim miejscem na ewentualne regulacje w tym zakresie, nie wynikające bezpośrednio z zaburzeń psychicznych, jak ma to miejsce w ustawie z dnia 19 sierpnia 1994 r. o ochronie zdrowia psychicznego, mogłaby stać się ustawa z dnia 6 listopada 2008 r. o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta ( z 2020 r. poz. 849, z późn. zm.) czy inna ustawa, w której możliwe będzie uregulowanie omawianej kwestii w sposób kompleksowy i w ujęciu systemowym - wyjaśnia Bromber. Dodaje, że "o ostatecznej decyzji dotyczącej kierunku i ewentualnym kształcie nowych rozwiązań prawnych, poinformuje odrębnym pismem". Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin. Dowiedz się więcej na temat: Moje aktualnie ukochane miejsce na ziemi? Mój dom! Najgorsze miejsce na ziemi w jakim byłam? Zakład psychiatryczny w Gnieźnie oddział dla dzieci!!! O moim domu już sporo wiecie, bo przecież nie brakuje opisów tego miejsca w moich tekstach- ogród, ptaki, powiewy wiatru, pyszne herbatki, słońce na twarzy… tadadi tadada… O szpitalach psychiatrycznych również wiele już pisałam, ale dziś szczególnie mocno przyszło do mnie to wspomnienie okrutnego miejsca, gdzie jako 21 latka trafiłam zupełnie przypadkowo i naoglądałam się rzeczy i sytuacji, które po dziś dzień budzą we mnie grozę i sprawiają, że do moich oczu natychmiastowo napływają łzy. Ciekawe jest to, że wtedy, kiedy tam byłam, uczestniczyłam w tym wszystkim, owszem byłam poruszona, ale dopiero teraz widzę, jak wielkie piętno odbił na mnie tamtejszy pobyt. Nie wiem czy zdajecie sobie sprawę z tego, że obecnie w naszym kraju jest wielki deficyt psychiatrów dziecięcych- bardzo mało osób decyduje się na podejmowanie studiów w tym kierunku, a jeszcze mniej pracuje w tym konkretnym zawodzie. Ale czy dzieciom z problemami potrzebni z psychiatrzy i leki? Według mnie ZDECYDOWANIE NIE!!! Ci, którzy najbardziej potrzebują terapii w tym przypadku to rodzice!!! Wszystko, co dzieję się z dzieckiem, i dobrego i złego, to lustrzane odbicie tego, co dzieje się w domu. Moje dzieci na przykład są totalnie nieogarnięte ha ha ah. Ciągle czegoś szukają, a mają to pod własnym nosem, no cóż to wynik tego, że u nas babcia sprząta wszystkie drobiazgi i jak nie wiemy gdzie co jest to pędzimy do „biura rzeczy znalezionych”. Ale wracając do tematu. Jeśli z dzieckiem dzieje się coś złego, to dowód na to, że broni się ono przed tym, co spotyka go w domu lub manifestuje to, jak jest wychowywane. Często pomoc takiemu dziecku opiera się na wspólnej, rodzinnej terapii. Najgorsze co można zrobić w przypadku dziecka, które „jest inne” , „stwarza problemy” to zamknąć je w szpitalu psychiatrycznym. No wiem, bo sama byłam. Przywiązywanie dziecka pasami do łóżka, zastraszanie przez starszych pacjentów i zmuszanie do robienia rzeczy, których nawet nie chcę wymieniać lub faszerowanie lekami, to na pewno nie jest sposób na to by dziecko stało się „grzeczne”. Takie kroki sprawiają, że dzieci doświadczają jeszcze większej traumy, która tylko radykalnie pogarsza sprawę. Ja dzisiaj mieszkając na wsi, w domu, w którym panuje miłość i bezpieczeństwo, gdy wracam w wspomnieniach do tego strasznego miejsca nie potrafię powstrzymać ogromnej fali łez. Nie jest to płacz spowodowany litowaniem się nad sobą samą lecz łzy, które ciekną mi po twarzy, gdy pomyślę o tym, że w każdej klasie, w każdej szkole zdarzają się dzieci trudne, ale każde dziecko ma prawo do tego, żeby być KOCHANE , zadbane i zrozumiane, Żadne nie zasługuje na piętnowanie i skazanie go na dramat podobny do tego, jakim jest pobyt w Gnieźnie. Dlatego dziś, jeśli jesteś rodzicem i zmagasz się z sytuacją, w której Twoje dziecko ma w klasie „dręczyciela”, to może zamiast szykanować to dziecko, najpierw zastanów się kim są jego rodzie i jak z nim postępują. W każdej klasie bowiem znajdzie się taki „urwis”- jest początek roku szkolnego więc na pewno temat jest niektórym z Was bliski. Są „kujony”, dzieci przeciętne i są „czarne owce”, ale i one zasługują na to by je posłuchać, by postarać się je zrozumieć. Zanim więc Drogi Rodzicu osądzisz dziecko, które dokucza Twojej pociesze zastanów się dwa razy. Wysyłanie dziecka do zakładu psychiatrycznego, to skrajne posunięcie, ale i takie się zdarzają. Podkreślam i powtarzam- to piekło na ziemi. Ja byłam już w tym piekle. Teraz jestem w niebie. Tobie i Twoim dzieciom życzę również, aby niebo na ziemi było Waszym miejscem. A jeśli na Twojej drodze pojawi się „mały diabełek”, to spróbuj jak na anioła przystało mocno przytulić go do siebie. Kto wie może twoje ciepło, spokój i miłość zmienią całe zło, które opanowało jego serce. Anielskiego dnia. Wszystkiego dobrego. Julka Małecka Praktyk Wyzdrowienia ChAD Fot.: lisa runnels Katownia, czy szpital? Przywiązali staruszkę nago do łóżka! To się nie powinno zdarzyć nigdy i w żadnym szpitalu! A jednak – w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Legnicy (woj. dolnośląskie) pielęgniarki przywiązywały 84–letnią pacjentkę rzemieniami do łóżka. Jednego dnia tylko za ręce, dzień później także za nogi! Przestały dopiero, gdy wyszło na jaw, że wnuczka odwiedzająca inną chorą zrobiła zdjęcia przytroczonej do szpitalnego łóżka kobiecie Mamy systemowy problem stosowania przez personel DPS-ów metod, które formalnie nie są przymusem bezpośrednim. Choć nie zostały one uregulowane w ustawie o ochronie zdrowia psychicznego, to faktycznie ograniczają wolność osób im poddanych - uważa Rzecznik Praw Obywatelskich. RPO odnosi się do zabezpieczania przed upadkiem oraz osunięciem się osób mających trudności z utrzymaniem pozycji siedzącej za pomocą ręczników, czy prześcieradeł mocowanych do foteli, krzeseł i wózków inwalidzkich, na których siedzą takie Pixabay Osoby mające kłopoty z utrzymaniem pozycji siedzącej zabezpiecza się za pomocą ręczników, prześcieradeł czy rajstop mocowanych do foteli, krzeseł czy wózków inwalidzkich. Na dłonie pensjonariuszy zakłada się pasy lub skarpetki, aby nie mogli dotykać miejsc chorobowo zmienionych. A dla zapobieżenia wypadnięciu lub wyrwaniu przezskórnej endoskopowej gastrostomii przywiązuje się im rękę paskiem do łóżka. Jeżeli pensjonariusz jest w pełni świadomy, powinien móc wypowiedzieć się co do takiej sytuacji, uważa Rzecznik Praw Obywatelskich Marcin Wiącek i pisze do ministra zdrowia Adama Niedzielskiego w sprawie ustawowego uregulowania stosowania takich środków. Niestandardowe formy opieki, czyli jakie? Działający w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich Krajowy Mechanizm Prewencji Tortur wizytuje domy pomocy społecznej, placówki całodobowej opieki oraz zakłady opiekuńczo-lecznicze. Zaobserwował tam stosowanie wobec pensjonariuszy nieuregulowanych w przepisach prawa niestandardowych form opieki: zakładanie pasów na ręce czy też skarpetek na dłonie mieszkańca w celu uniknięcia dotykania miejsc chorobowo zmienionych,przywiązywanie mieszkańców za rękę paskiem do łóżka w celu zapobieżenia wypadnięciu lub wyrwaniu przezskórnej endoskopowej gastrostomii (tzw. PEG-a),zabezpieczanie przed upadkiem oraz osunięciem się osób mających trudności z utrzymaniem pozycji siedzącej za pomocą ręczników, prześcieradeł, pasów biodrowych lub rajstop mocowanych do foteli, krzeseł i wózków inwalidzkich, na których siedzą takie osoby. W ocenie Rzecznika Praw Obywatelskich, świadczy to o systemowym problemie stosowania przez personel placówek metod, które formalnie nie są przymusem bezpośrednim. Choć nie zostały one uregulowane w ustawie z 19 sierpnia 1994 r. o ochronie zdrowia psychicznego, to faktycznie ograniczają wolność osób im poddanych. To stwarza zaś ryzyko nadmiernej i niekontrolowanej ingerencji w wolność jednostki. Środki zabezpieczające czy przymus bezpośredni? Środki te wykazują pewne podobieństwo do zwrotów z tej ustawy, jak „przytrzymanie" (zdefiniowane jako „doraźne, krótkotrwałe unieruchomienie osoby z użyciem siły fizycznej") oraz „unieruchomienie" („obezwładnienie osoby z użyciem pasów, uchwytów, prześcieradeł lub kaftana bezpieczeństwa''). W ocenie RPO nie mogą one jednak być uznane za środki przymusu bezpośredniego, szczególnie pod kątem przesłanek stosowania przymusu zgodnie z tą ustawą. Brakuje zatem regulacji i wytycznych, które określałyby przesłanki uzasadniające zastosowanie takich niestandardowych form zabezpieczania mieszkańców, procedurę ich stosowania oraz używany do tego sprzęt. Jak wynika z wizytacji KMPT, przy stosowaniu niestandardowych form zabezpieczeń personel wykorzystuje przedmioty codziennego użytku. A takie sytuacje wymagają posługiwania się produktami specjalistycznymi, mającymi odpowiednie atesty i dającymi gwarancję bezpiecznego stosowania wobec osób w podeszłym wieku i z niepełnosprawnościami. Prawo w medycynie Newsletter przygotowywany przez radcę prawnego specjalizującego się w zagadnieniach prawa medycznego ZAPISZ MNIE Bardzo rzadko stosowanie tych zabezpieczeń jest też odnotowywane w dokumentacji medycznej mieszkańca – nie ma bowiem takiego wymogu. O niestandardowych formach opieki powinien decydować profesjonalista W większości przypadków, z którymi spotkali się przedstawiciele KMPT, do stosowania niestandardowych środków zabezpieczających – z braku regulacji tej kwestii - nie były angażowane osoby dysponujące fachową wiedzą: lekarz, lekarz psychiatra, rehabilitant. To właśnie eksperci są w stanie zadecydować o potrzebie stosowania takiego środka, jego czasie i warunkach oraz ewentualnych przeciwwskazaniach. Należy mieć także na uwadze wolę samej osoby, wobec której stosowane są takie zabezpieczenia. Jeżeli pensjonariusz jest w pełni świadomy, powinien mieć możliwość wypowiedzenia się co do takiej sytuacji. Doprecyzowanie w ustawie opisanych elementów pozwoli na ujednolicenie praktyki w placówkach opiekuńczych i uniknięcie ewentualnych rozbieżności interpretacyjnych dotyczących stosowania prawa, w szczególności oceny, czy dana metoda stanowi przymus bezpośredni - podkreśla Marcin Wiącek. Celem nowej regulacji powinno być także stworzenie gwarancji, że czynności te będą wykonywane w sposób profesjonalny i bezpieczny dla mieszkańców oraz z wykorzystaniem odpowiedniego sprzętu. W procesie opiekuńczym wobec osoby wymagającej szczególnych form opieki istnieją sytuacje, gdy stosowanie niestandardowych form zabezpieczeń jest niezbędne dla ochrony zdrowia i życia. Niemniej jednak, aby móc zastosować takie środki, które de facto ograniczają wolność jednostki, należy przestrzegać szeregu gwarancji, podkreśla RPO. Potrzebne regulacje ustawowe dot. niestandardowych form opieki W ocenie RPO pożądane byłoby zatem uregulowanie tej kwestii na poziomie ustawy, zgodnie ze standardami art. 31 ust. 3 Konstytucji. Na taką potrzebę wskazywali również członkowie Komisji Ekspertów Krajowego Mechanizmu Prewencji Tortur. Ze względu na rozbieżność opisanych praktyk w instytucjach opiekuńczych i konieczność ochrony życia i zdrowia osób tam umieszczanych, a także kierując się potrzebą minimalizacji ryzyka tortur lub nieludzkiego albo poniżającego traktowania, RPO prosi ministra o stanowisko oraz rozważenie podjęcia działań zmierzających do uregulowania tego zagadnienia na poziomie ustawowym. Źródło: RPO ZOBACZ TAKŻE: Nieoczywista procedura umieszczenia szczególnego pacjenta w ZOL RPO: opieka paliatywna i hospicyjna wymagają zmian. Znamy propozycje Przemoc, przywiązywanie na wiele godzin pasami do łóżek i dodatkowe porcje leków psychotropowych. Takie szokujące praktyki są badane przez prokuraturę w postępowaniach, jakie toczą się w sprawie podejrzanych zgonów pacjentów szpitala psychiatrycznego w Rybniku. Dziś wyemitowany został materiał dziennikarzy Superwizjera lekarze i personel szpitala psychiatrycznego w Rybniku bez większego powodu faszerowali lekami i krępowali pacjentów? Według dziennikarzy Superwizjera TVN do takich sytuacji miało dochodzić w placówce. - Ludzie chorzy psychicznie, czasem nie tak ciężko, trafiali do szpitala w stanie fizycznym dobrym, po kilkunastu lub kilku dniach ich stan fizyczny się załamywał. Czasem przenoszono ich do innych szpitali tuż przed zgonem. Z sekcji zwłok wynika że umierali w stanie fizycznym w koszmarnym stanie fizycznym - był zapowiadany dzisiejszy reportaż Superwizjera do tego dochodziło? Z informacji dziennikarzy wynika, że personel szpitala miał dwie metody. Pierwsza polegała na zwiększaniu dawek leków w odwecie na pacjencie sprawiającym problemy. A druga na krępowaniu na wiele godzin pasami. Jako, że dotyczyło to osób starszych często miało powodować to problemy krążeniowe, które z kolei doprowadzały do śmierci. W materiale wyemitowanym na antenie TVN 24 mogliśmy się dowiedzieć o prowadzonych śledztwach przez prokuratury w sprawie sześciu podejrzanych zgonów osób, które przez kilka lub kilkanaście dni przebywali w rybnickim szpitalu Adama W. stwierdził, że w ciągu kilku dni jego ojciec podupadł fizycznie. Nie mógł chodzić, ani mówić. 79-latek miał być przez trzy kolejne doby przywiązany do łóżka. Prokuratorzy próbują wyjaśnić przyczyny tragicznej śmierci Bogdana S. Przez kilka dni miał przyjmować bardzo silne leki, których nie mógł zażywać z powodu stwierdzenia choroby alkoholowej. Kiedy po jakimś czasie trafił do innego szpitala w koszmarnym stanie. Lekarze rozkładali ręce. - Niedokrwistość, odwodnienie, zapalenie jelita grubego i cienkiego, podejrzenie sepsy. Pielęgniarka dziwiła się, że można do takiego stanu doprowadzić pacjenta - wymieniała córka zmarłego pacjenta. W reportażu usłyszeliśmy też historię Andrzeja D. Mężczyzna przed śmiercią popadł w konflikt z personelem szpitala, bo stracił szansę na zasiłek przez opieszałość pracownika. Po tym zdarzeniu podwyższono mu dwukrotnie dawkę leków, a po trzech dniach u Andrzeja D. nastąpiło nagłe zatrzymanie krążenia. Widzowie usłyszeli też historię Janiny Z., która z objawami depresji w rybnickim szpitalu psychiatrycznym ze zdrowej w pełni sił kobiety zamieniła się we wrak człowieka. - Obraz sekcji jest porażający. Ogrom chorób jakie stwierdził biegły z medycyny sądowej może wskazywać na to, że była ona narażona przed śmiercią na ogromne cierpienie - powiedziała prokurator Joanna Smorczewska z Prokuratury Okręgowej w Gliwicach. Z opinii biegłych do jakich dotarli dziennikarze wynika, że w trakcie leczenia popełniono wiele błędów. Lekarze mieli zmieniać dawki i leki zanim wprowadzone wcześniej zaczęły działać. To miało doprowadzić do pogorszenia się stanu zdrowia. Ale nie tylko zmiany leków miały przyczyniać się do pogorszenia stanu fizycznego pacjentów. W materiale też wskazano na częste krępowanie pacjentów za pomocą pasów, a nawet bandaży. W reportażu można było usłyszeć o pacjencie unieruchomionym przez dwa tygodnie. Jeden z mężczyzn miał zostać przywiązany na 12 godzin z powodu rozmawiania przez telefon. Dodał, że to był początek szykan. Wspomniał, że po incydencie otrzymywał duże dawki leków. Z trzech tygodni spędzonych w szpitalu miał zapamiętać tylko jeden tydzień. Inna pacjentka z depresją miała być zapięta pasami łącznie przez 90 godzin. Po trzech miesiącach straciła 25 kg i nie mogła się poruszać o własnych siłach. Władze szpitala odpierają zarzuty i podkreślają, że zapinanie pasami jest stosowane tylko i wyłącznie zgodnie z procedurami. Czego innego można jednak dowiedzieć się z materiału Superwizjera TVN. Rzecznik praw pacjenta przy rybnickim szpitalu przyznał, że w praktyce pacjenci nie są leczeni (poza chorobami psychicznymi). - Szpital posiada internistę na pół etatu na 900 pacjentów - zaznaczył Stanisław Frydrychowicz. Zastępca Rzecznika Praw Pacjenta dodał, że tylko w tym roku napłynęło do tej instytucji 36 skarg pacjentów rybnickiego szpitala. W sprawie podejrzanych zgonów trwa kilka prokuratorskich materiał Superwizjera będzie można zobaczyć jeszcze raz we wtorek o w PAŃSTWA UWADZE:tyDZień - informacyjny program Dziennika ZachodniegoPolecane ofertyMateriały promocyjne partnera

przywiązywanie pacjenta do łóżka